Obecnie odwiedzam Montreal. W prawie każdym sklepie lub restauracji, do której chodzę, wita mnie „bonjour!” Znam trochę francuski i prawdopodobnie mógłbym sobie poradzić z prostą transakcją, ale zgubiłbym się, gdyby potrzebne było coś bardziej szczegółowego. Zwykle odpowiadam „cześć” i kontynuuję po angielsku. Czy to w porządku, czy to faux pas? Czy właściwsze byłoby rozpoczęcie od „parlez-vous anglais”, czy też zakłada się, że większość ludzi jest dwujęzyczna? Co z miastem Quebec - czy jest tam bardziej niechętnie? Naprawdę nie chcę emanować klimatem „aroganckiego amerykańskiego turysty”!
AKTUALIZACJA:
Próbowałem mówić po francusku w jak największym stopniu, odwołując się do „je suis desolé, je ne parle pas très bien français”, ilekroć napotkałem frazę, której nie rozumiałem. Prawie wszyscy, których spotkałem, mówili po angielsku w różnym stopniu i nikt mi nie przeszkadzał. Jedna osoba nawet pochwaliła mnie moim francuskim akcentem - najwyraźniej było to przekonujące! Jedyny problem polega na tym, że teraz jestem zmuszony zacząć mówić po francusku, ilekroć wchodzę do restauracji w USA. :)