Czy powinienem był interweniować?
W pewnym sensie interweniowałeś. Byłeś obecny, oceniłeś sytuację i stwierdziłeś, że twoja córka nie jest w bezpośrednim niebezpieczeństwie.
Dzieci muszą móc polegać na swoich rodzicach, aby w razie potrzeby chronić je, aby uniknąć krzywdy, ale decyzja o rodzicielstwie, aby chronić je przed wszystkimi możliwymi negatywnymi interakcjami, jest osobistą decyzją. Niektórzy rodzice powiedzą, że nigdy nie pozwoliliby, aby inne dziecko położyło rękę na własną rękę, gdyby im pomogło, a niektórzy poradzą sobie z tym tak samo jak ty.
Czy zatrzymał ją chłopak?
Mógłbyś, pod warunkiem, że zrobiono to jedynie przez umieszczenie się między nimi i / lub zabranie córki.
Niewiele można zrobić z drugim dzieckiem, ponieważ nigdy nie należy fizycznie dotknąć dziecko innej osoby bez wyraźnej zgody lub racjonalnie jawnej zgody (na przykład gdy masz ich nadzorowanie), chyba że jest to, aby utrzymać je z bezpośredniej szkody, w którym jeśli jesteś moralnie zobowiązany do działania.
Moim głównym uzasadnieniem nie dotykania dziecka innej osoby jest odpowiedzialność prawna. Rodzice mogą być dość opiekuńczy wobec swoich dzieci, a ktoś „zajmujący się” nimi może szybko eskalować sytuację.
Myślę, że społecznie akceptowalną reakcją na fizyczne kłótnie między dziećmi jest zazwyczaj fizyczne usunięcie własnego dziecka lub powiedzenie mu, aby zrezygnowały z sytuacji na własną rękę.
Pokazałeś jej, że taka „przemoc” powinna spotkać się z odpowiednią reakcją? A może miałem rację, pozwalając jej sama poradzić sobie z sytuacją.
Myślę, że lepiej odpowiedzieć na to pytanie samodzielnie. Istnieją już pewne istotne pytania na ten temat:
Jak sprawić, by 4-letni starał się o siebie, ale nie zamienił się w tyran?
Jak uczysz maluchy bronić się?
Nauczanie dzieci, jak walczyć
Jaki wpływ wywarł mój brak działania na moją córkę? Czy z tego powodu poczuje się u mnie „niebezpieczna”? Czy zachęci ją do jakiejkolwiek reakcji, gdyby coś takiego się powtórzyło?
Dzieci ogólnie ufają rodzicom, że dbają o swoje bezpieczeństwo i dobre samopoczucie. To, że nie zdecydowałeś się na działanie, było zasadniczo sygnałem dla twojej córki, że nie grozi jej żadne realne niebezpieczeństwo.
Jestem pewien, że incydent był zdezorientowany, jak to wyraziłeś, ale należy się tego spodziewać. Niezwykle mylące jest to, że nieznajomy uderza go w głowę.
Nie robiąc z tego wielkiego interesu ani nie zwracając na to uwagi, poinformowałeś także swoją córkę, że takie rzeczy zdarzają się czasami i życie toczy się dalej. Jeśli nie zrobisz z tego dużej części jej dnia, prawdopodobnie nie zrobi tego. Takie zdarzenia są przejściowe i ogólnie nie są szkodliwe.
Jeśli chodzi o komunikowanie, że to, co zrobił drugi chłopiec, nie było w porządku, drugi rodzic sobie z tym poradził. Usunęli chłopca z sytuacji, co było wyraźnym sygnałem, że to, co robił, było nie do przyjęcia.
Wątpię, by czuła się niebezpiecznie z powodu tego odosobnionego incydentu. Jak powiedziałeś, nie była tak naprawdę skrzywdzona. Jeśli byłby to powtarzający się wzór zachowań wobec twojej córki, to zakładam, że rozwinie się reakcja behawioralna. W tej chwili nie spodziewałbym się, że zrobi cokolwiek więcej niż może uniknąć tego drugiego chłopca, jeśli znów się na siebie napotkają (ale małe dzieci często potrafią szybko przezwyciężyć taki konflikt, jakby nigdy się nie zdarzyło).
Co byś zrobił?
Prawdopodobnie to co zrobiłeś. Gdyby drugi rodzic nie wkroczył, prawdopodobnie powiedziałbym „Nie uderzaj”, idąc w kierunku mojego maleństwa, aby je usunąć, jeśli to konieczne.
W zależności od zachowania drugiego rodzica, mogłem nawet zaoferować pełen zrozumienia uśmiech lub komentarz, aby poinformować go, że nie mamy żadnych pretensji, ale że takie rzeczy się zdarzają.
W zależności od zachowania drugiego dziecka, mogłem znaleźć sposób, aby dwoje dzieci mogło wspólnie grać w coś innego. W tym młodym wieku dzieci nie zawsze intuicyjnie wiedzą, jak odpowiednio ze sobą współdziałać, więc my, rodzice, możemy pomóc w nawiązywaniu nowych przyjaźni, nawet jeśli jest to tylko przyjaciel na placu zabaw.