Szukam bardziej ogólnej i opartej na zasadach odpowiedzi i dziś używam Skandynawii jedynie jako szkicowego przykładu scenariusza, o który pytam.
Mieszkam w Skandynawii, gdzie ceny domów nieprzerwanie boom bańkowy już od ćwierć wieku. Gospodarstwa domowe są najbardziej zadłużone na świecie. Głównie w postaci pożyczek mieszkaniowych. Jeśli bańka mieszkaniowa pęknie w Skandynawii, tak jak miało to miejsce w wielu innych miejscach w ostatnim dziesięcioleciu, z pewnością wszystkie banki zostaną natychmiast zmiecione, a miliony Skandynawów staną się całkowicie pozbawieni środków na resztę życia z niespłacalnymi długami i brakiem odpowiednich nieruchomości pojawia się w głębokiej depresji.
Niektóre kluczowe dane (dla Szwecji, a nie kraju naftowego):
- Średnio + 23% ceny mieszkań rocznie od 23 lat, przy rekordowych wzrostach z ostatnich kilku lat.
- 0% wzrostu PKB na mieszkańca w ciągu ostatnich 10 lat (ceny mieszkań i tak podwoiły się).
- 1,2% (dodatnia) inflacja CPI od 10 lat.
- 0,8% (dodatnie) kredyty mieszkaniowe oferowane są teraz w reklamach bez negocjacji (po odliczeniu podatku), podczas gdy stopy procentowe banku centralnego utknęły głęboko w minusie.
Wyobraź sobie, że rząd ustanawia prawo, które zabrania nikomu sprzedawania mieszkań po niższej cenie niż ta, za którą ostatnio kupiono. Zatem z definicji bańka domowa nie może pęknąć, i tak nie jest to legalne. I wszyscy są bezpieczni, a katastrofa jest zapobiegana i wszyscy będą zarabiać miliony, po prostu pożyczając więcej, aby „bez ryzyka” inwestować w zwykłe posiadanie własnego domu, prawda?
Jakie byłyby negatywne konsekwencje i jak by się to rozegrało?