W ubiegłym miesiącu doświadczyłem nagle trzech dysków twardych, które najwyraźniej nie działają:
- Dysk twardy SATA Samsung o pojemności 500 GB w notebooku RF511 (6-portowy kontroler SATA AHCI z rodziny układów z serii 6 / C200) po 1,5 roku normalnego użytkowania.
- Dysk twardy ATA WD 1600JB o pojemności 160 GB w komputerze stacjonarnym (płyta główna GA-K8NF9) po ponad 5 latach użytkowania.
- Dysk twardy SATA TOSHIBA MQ01ABD0 o pojemności 500 GB w tym samym notebooku co w 1 (wymiana gwarancyjna) po 113 godzinach (!) Zasilania. Zrzut SMART po awarii: http://slexy.org/view/s2p1eNuA1e
Wszystkie awarie miały miejsce mniej więcej w tym samym czasie (w odstępie kilku tygodni) i w tym samym pokoju (w zwykłym domu). Oba komputery pracowały pod Linuksem (miały jednak różne jądra i sterowniki). Poza tym nie mogę wskazać żadnych podobieństw w niepowodzeniach.
Scenariusz wygląda następująco:
- Komputer działa poprawnie bez żadnych oznak zbliżającej się awarii.
- Nagle dysk nie wykonał wielu operacji odczytu (raporty Linuksa nie powiodły się CZYTAJ polecenia QUEUED FPDMA). Testy SMART off-line również kończą się niepowodzeniem (błąd odczytu).
- Próba zapisu do sektorów skutkuje jeszcze bardziej uszkodzonymi sektorami. Udało mi się zdobyć setki uszkodzonych sektorów w ciągu kilku godzin na dysku, który był zdrowy poprzedniego dnia.
Rzeczy, które sprawdziłem do tej pory:
- Wymień kabel SATA - to nie pomogło.
- Podłącz uszkodzony dysk do innego komputera - dysk wygląda na równie uszkodzony.
- Wymień dysk. W notebooku nowy dysk nie działa po dwóch tygodniach. W komputerze stacjonarnym dysk nadal działa poprawnie.
Nie mam pojęcia, co może być przyczyną. Wszystko, co mogę podejrzewać, to pewnego rodzaju przyczyny środowiskowe.