Firma z solidnym projektem open source konkurującym z tradycyjnym produktem zamkniętym wydaje się niemożliwa do pokonania.
Czytam ten artykuł, w którym autor przedstawia następujący scenariusz:
Załóżmy, że można podzielić rynek oprogramowania - powiedzmy zarządzanie siecią - na dwa produkty. Jeden zrobił wszystko, co możliwe i kosztował 1 milion USD, a drugi tylko 10% tyle, ale był darmowy i otwarty.
Metka ceny komercyjnego rozwiązania automatycznie odfiltrowałaby dużą liczbę użytkowników, a ci ludzie musieliby zwrócić się do otwartego oprogramowania. Ale niektórzy użytkownicy byliby zadowoleni z 10% funkcjonalności i wybrali ją wprost.
Na przykład mam na swoim komputerze oryginalny komputer Macintosh. Działa z edytorem tekstu o nazwie MacWrite. Robi wszystko, z wyjątkiem sprawdzania pisowni, do wykonania których potrzebuję edytora tekstu. Mogę formatować akapity, wybierać czcionki, pogrubić tekst lub kursywę, a nawet wkleić zdjęcia i wykresy. Wszystko w interfejsie użytkownika „to, co widzisz”.
Zajmuje 76 KB miejsca na dysku. To jest „K” jak w „kilobajcie”.
Porównaj to z Microsoft Word. Myślę, że kiedy ostatni raz instalowałem program Word, był on około 30 MB, wiele razy większy niż MacWrite, ale nie używam go o wiele dłużej niż MacWrite. Podobnie jak ja, wielu użytkowników jest zadowolonych z podstawowej funkcjonalności. Nie potrzebują wszystkich dzwonków i gwizdków.
Ale wracając do mojej analogii. Na początku firma komercyjna prawdopodobnie zignoruje projekt open source. Nie stanowi to żadnego zagrożenia dla ich strumienia dochodów, więc dlaczego mieliby zwracać uwagę na wzrost?
Jeśli ten projekt jest zdrowy i trwały, to jednak w ciągu około roku może stanowić 15–20% tego, co robi produkt komercyjny. To powinno odciąć kilku innych użytkowników od ich firmy i być może teraz zaczną zwracać uwagę.
Najprawdopodobniej ta uwaga przybrałaby formę marketingu przeciwko projektowi. Twierdziliby, że jest za mały lub zbyt słabo przygotowany, aby brać go na poważnie. I w krótkim okresie prawdopodobnie to zadziała. Ale sam fakt, że uznali projekt, wzbudzi zainteresowanie. Niektórzy ludzie sami stwierdziliby, że nie jest ani za mały, ani zbyt słabo rozwinięty i zaczęli go używać.
Minął kolejny rok lub dwa, a teraz projekt stanowi do 50% funkcjonalności produktu komercyjnego. Ludzie zaczynają dołączać do projektu w tłumach. Firma handlowa musi teraz coś zrobić. Co oni robią? Dodają więcej funkcji.
Pamiętaj, że produkt komercyjny zrobił już 100% tego, czego ludzie potrzebowali. Jakie funkcje mogliby dodać? Niepotrzebne. Mogą zmienić wygląd interfejsu użytkownika lub dodać funkcje poza zarządzaniem siecią. W każdym razie ten rozwój będzie kosztował pieniądze, a to zacznie pochłaniać marże firmy.
Wreszcie, przy zdrowej społeczności i napływie nowych użytkowników, projekt open source ostatecznie zbliży się do 80% -90% tego, co robi produkt komercyjny. Po wyczerpaniu wszystkich możliwości generowania przychodów firma handlowa ma jeszcze jedną ostateczną opcję: przykręcić śruby pozostałym klientom. Znajdź sposoby na obciążanie ich większą kwotą, aby wydobyć, co mogą z ich inwestycji, co ostatecznie odstraszy ich klientów.
Dalekosiężnie? Nie wydaje mi się Są tylko dwa główne wymagania:
Po pierwsze, znajdź rynek, na którym open source stanowi atrakcyjną alternatywę, taką jak zarządzanie siecią.
Po drugie, zbuduj zrównoważoną społeczność wokół projektu open source.
Wydaje się to bardzo prawdopodobne. Gdybyś był firmą zamkniętą, jak konkurowałbyś?