Uważam to za dość irytujące ...
Ten sam sposób myślenia sprawia, że ludzie zakładają, że każdy, kto „współpracuje z komputerami”, może automatycznie rozwiązać każdy problem z komputerem. na przykład. „Jesteś dobry w komputerach, prawda? Czy możesz naprawić drukarkę znajomego wuja Gusa?” Urgh.
Myślę, że powodem, dla którego mówi się o „IT” jako o jednym wielkim polu monolitycznym, jest to, że wciąż jest stosunkowo młody. Jeszcze 20 lat temu komputery były wciąż dość ezoteryczną sprawą. Bycie „w IT” było dość niszową dziedziną. Gdy się rozszerzył i stał się bardziej wyspecjalizowany, pogląd osób postronnych na to nie nadążył - teraz większość ludzi spoza branży zakłada, że „bycie w IT” to jedno i to samo bez względu na to, co w nim robisz. W rzeczywistości „bycie w IT” jest tak samo niejasne, jak mówienie „bycie w służbie zdrowia” - od sanitariusza, przez recepcjonistów medycznych, po lekarzy, pielęgniarki i dentystów.
Wszystkie firmy, z którymi współpracowałem, były dość obeznane z technologią, a produktem był albo oprogramowanie, albo zaawansowany sprzęt technologiczny. Kiedy mówimy „IT”, oznacza to po prostu wewnętrzną ekipę wsparcia i administratorów sieci. Cały pomysł połączenia „IT” w znaczeniu inżynierów oprogramowania byłby równie kulturowo absurdalny, jak nazywanie personelu szpitala „lekarzami”.
Zakładam, że jest tak samo w większości firm programistycznych (lub innych firm znających się na technologii). „IT” oznacza wewnętrznych pracowników wsparcia IT, a każdy, kto faktycznie pisze oprogramowanie, nigdy nie będzie oznaczony jako „IT”, ale raczej poprawnie określany jako inżynier, programista, programista itp.