Ze względu na szereg okoliczności prowadzących do złego wdrożenia ostatniego cyklu kompilacji, prowadziłem kampanię w naszym biurze, aby wykonać wszystkie przyszłe wdrożenia przy użyciu dedykowanej maszyny do kompilacji, a mój szef zaakceptował tę propozycję.
Jednak zamiast oddać do użytku prawdziwą maszynę w naszym biurze, musimy dzielić tę samą maszynę z kilkoma innymi grupami - i mamy problem z opuszczeniem mojego biura ze wszystkimi niezbędnymi informacjami, a następnie zejściem schodami po schodach w innym biurze tylko po to, by wykonać prostą kompilację, zastanawiam się, dlaczego w ogóle zaproponowałem to.
Pomysł posiadania oddzielnej maszyny do kompilacji polegał pierwotnie na oddzieleniu mojego kodu napisanego lokalnie od kodu kilku innych programistów i oddzieleniu wszelkich porwanych plików, które miałem na moim komputerze, od wdrożenia. Miało to również rozwiązać rosnące obawy związane z naszym systemem zarządzania plikami ClearCase, który często nie pozwala mi wdrożyć pewnych działań kompilacji, chyba że dołączę także inne działanie, od którego „zależy”.
Teraz, gdy faktycznie kontynuuję ten proces, zastanawiam się, czy źle zrozumiałem cały cel korzystania z maszyny do kompilacji - a ponieważ używamy tej maszyny tylko do wdrażania kodu w naszych środowiskach testowych, testowych i produkcyjnych oraz nie w przypadku naszych osobistych wdrożeń testowania programistów, nie jestem pewien, czy w ogóle służy to celowi.
Więc jaki jest rzeczywisty powód używania maszyny do kompilacji i czy w ogóle nie byłem w stanie prawidłowo jej używać?