Mam do czynienia z dość stresującą (moim zdaniem) sytuacją w moim obecnym miejscu pracy.
Zaczęliśmy opracowywać nowy projekt, uzyskać pewne wymagania, wdrożyć go, a następnie pokazać komuś, że możesz zadzwonić do „doradcy biznesowego” (osoby, która zna wymagania biznesowe, ale nie będzie korzystać z programu). Ta osoba powinna oceniać aplikację z punktu widzenia klientów, testować ją itp.
Oto jak wygląda „proces”:
- doradca biznesowy rozmawia wieczorem z moim szefem przez godzinę lub dwie na komunikatorze Windows
- następnego dnia otrzymuję e-mail z kopią tej rozmowy. Mam z tego wybrać zadania, sprawdzać zgłoszone błędy (które często nie są błędami, po prostu kiepskie testowanie i zapominanie o poprzednich zakładach)
- Wdrażam zmiany, implementacja zostaje zaakceptowana, a potem za tydzień lub dwa okazuje się, że nie chcą tego chcą (rozmawiali z potencjalnym klientem, który widział oprogramowanie przez 5 minut, a on zaproponował zmiany) - muszę wprowadzić nowe zmiany
Nie zrozum mnie źle, rozumiem, że czasami wymagania się zmieniają. To, co mnie denerwuje, to to, jak często zmiana występuje w moim miejscu pracy i jak łatwo „zarządzać” dwiema nowymi wymaganiami, a czasem fundamentalnymi zmianami w istniejących funkcjach.
Jednocześnie pracujemy nad napiętymi terminami i mam wrażenie, że zamiast iść naprzód z naszym oprogramowaniem, bierzemy koła.
Szukam porady od ciebie, jak poradzić sobie z tą sytuacją? Czy to normalna sytuacja i jestem po prostu nadwrażliwy?