Po pierwsze przepraszam za mój zły angielski. Nadal się tego uczę. Oto jest:
Gdy hostuję jedną witrynę dla każdego adresu IP, mogę używać „czystego” protokołu SSL (bez SNI), a wymiana kluczy następuje, zanim użytkownik powie mi nazwę hosta i ścieżkę, którą chce odzyskać. Po wymianie klucza wszystkie dane można bezpiecznie wymieniać. To powiedziawszy, jeśli ktoś będzie wąchał sieć, nie zostaną ujawnione żadne poufne informacje * (patrz przypis).
Z drugiej strony, jeśli hostuję wiele stron internetowych na jeden adres IP, prawdopodobnie użyję SNI, a zatem odwiedzający moją stronę musi mi powiedzieć docelową nazwę hosta, zanim będę mógł dostarczyć mu odpowiedni certyfikat. W takim przypadku ktoś wąchający jego sieć może śledzić wszystkie domeny witryny, do których ma dostęp.
Czy w moich założeniach są jakieś błędy? Jeśli nie, to czy nie stanowi to zagrożenia dla prywatności, zakładając, że użytkownik używa również szyfrowanego DNS?
Przypis: Zdaję sobie również sprawę, że sniffer może dokonać wstecznego wyszukiwania adresu IP i dowiedzieć się, które strony internetowe były odwiedzane, ale nazwa hosta podróżująca w postaci zwykłego tekstu przez kable sieciowe wydaje się ułatwiać władzom cenzury blokowanie domen opartych na słowach kluczowych.