Zdarza się to czasami, gdy jestem zapraszany na wydarzenie, takie jak rejs statkiem, wizyta w zoo lub impreza. Ponieważ lubię fotografię i jestem w trakcie projektu fotograficznego na dzień, zwykle zabieram ze sobą torbę na lustrzankę cyfrową. Zauważyłem jednak, że pilnowanie ciekawych scen, grzebanie w akcesoriach i ustawieniach oraz ogólnie noszenie tego cholerstwa powstrzymuje mnie od pełnego czerpania radości z tego wydarzenia. Problem uwidacznia się, gdy jestem na imprezie z członkami rodziny, ponieważ wtedy muszę podzielić czas między kamerą a nimi i mam ochotę „wpakować się” w żadne z nich.
Tak więc starałem się podzielić wydarzenia na pół, zwykle spędzając pierwszą połowę z aparatem, a drugą połowę bez. To trochę działa - teraz spędzam połowę imprezy jako fotograf, a połowę jako spóźniony gość (który przegapi wszystkie okazje do robienia zdjęć).
Ponieważ wkrótce zbliża się kolejna impreza, zastanawiałem się, czy ktoś wymyślił alternatywną strategię radzenia sobie z takimi zdarzeniami podwójnego obciążenia?