Tak więc przez większą część ostatniej jesieni miałem problem z migotaniem świateł w moim domu (połowa domu wydawała się migotać zgodnie). W grudniu zadzwoniłem do firmy elektrycznej, która wyszła, i stwierdził, że znaleźli i dokręcili „nieco luźny przewód neutralny” w jednym z połączeń na zewnątrz, ale pomyślałem, że to nie jest problem (powiedział, że nie było zwęglenia i dlatego nie było iskrzenia). Po wyjściu migające światła zgasły. Problem rozwiązany...
Do ostatniej nocy, kiedy nasze światła zaczęły migotać jak szalone (mam na myśli, że prawie zgasły). Więc dziś rano otworzyłem swoją główną skrzynkę bezpieczników, aby zobaczyć, co mogę odkryć. Okazuje się, że gdy światła migają, jedna z dwóch gorących linii ma dość dziką fluktuację napięcia (zmierzyłem napięcie od wejściowego przewodu neutralnego do każdej z dwóch przychodzących gorących linii. Jedna gorąca linia pozostała stabilna przy 119 woltach , drugi zmieniał się o 15-20 woltów, kiedy światła migotały - spadały do 100-105 woltów).
Teraz ten pomiar został wykonany po stronie przychodzącej mojego głównego wyłącznika (tj. - mierzyłem gorące linie przychodzące z mojego miernika).
Moje pytanie brzmi - skoro mierzę spadającą napięcie linii gorącej po stronie przychodzącej mojej skrzynki wyłączników, czy to oznacza, że to nie coś w moim domu powoduje fluktuację? A może coś w moim domu może powodować taki ekstremalny wzrost napięcia, jaki widzę?